– Powiedz, o czym z nią rozmawiałeś. Jej palce szarpały skórę na szyi. Co to ma znaczyć, na miłość boską? Przyjaciółka i koleżanka po fachu, Paula Sweet, zapewniała, że Jonas to klucz do raju; jest w komórkę, włożył buty i wziął kluczyki. Co prawda, nie wiedział, co mu przyjdzie z nocnej – Tylko je odsłucham – powiedział, podszedł od samochodu i oparł się o maskę. – nimi uporał. A teraz O1ivia chce mieć dziecko. Nic dziwnego, nie obwiniał jej, jest od niego Wyczuwał, że Hayes także o tym wie. Travis i jego dziewczyna potwierdzili jego wersję samobójstwa. Dlaczego nie spaliny w garażu? Albo tabletki? Albo podcięte żyły w wannie? Usłyszała cichą muzykę. Piosenkę... znała ją. Co to było? Może słyszała ją w klubie? Wyglądając jak tramp, Nie mogła się ruszyć? W głowie miała zamęt? Co się dzieje? jak filmowy wamp. Def Lepard. Tak, Def Lepard, Posyp mnie cukrem czy jakoś tak. Co jest, do diabła? Zmrużyła oczy, postarała się zebrać myśli. Przez firanki, poruszane lekkim podmuchem, wpadało do pokoju światło księżyca. Skądś... może z ogrodu?... dolatywał zapach wiciokrzewu. Leżała na plecach na miękkim łóżku, naga... zaraz... nie mogła się ruszać, mąciło jej się w głowie. Widziała nieostro, obraz falował zniekształcony. Nieźle! Jak po LSD. Spróbowała się przekręcić, ale nie dała rady. W końcu uprzytomniła sobie, że jest skrępowana, przywiązana do łóżka. Nogi miała rozsunięte, obie ręce unieruchomione za głową. Co do diabła? Poruszyła się i nagle zrozumiała, że nie jest sama. Cholera! Odwróciła głowę i zobaczyła... Jezu! Sugar szarpnęła się w panice. Cricket, też naga, leżała na plecach, głowę miała przekrzywioną na bok i patrzyła na Sugar pustymi oczami. Całe jej ciało pokryte było bliznami, jakimiś krostami czy ukąszeniami... Sugar chciała krzyknąć, ale nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku. Spróbowała naprężyć mięśnie, ale na próżno. Widocznie jest otumaniona narkotykami. Usłyszała jakiś ruch, ktoś stanął w nogach łóżka. Sugar rozpoznała swoją oprawczynię. W jej oczach ujrzała wyrok. Straciła wszelką nadzieję. - Obudziłaś się. Razem z tą dziwką, twoją siostrą, czekałyśmy na ciebie. Wiesz, kim jestem? Jasne, że wiem, ty suko. - Jestem Atropos. Jedna z trzech bogiń losu. I tak nie zrozumiesz, kretynko, ale chciałam, żebyś wiedziała. Obserwowałam cię, widziałam, co zrobiłaś... o, tak. Ogarnął ją zimny strach. Wiedziała. O Boże, wiedziała o jej kochanku. To ona nękała ją tymi telefonami. To ona ją prześladowała. - Od dawna chciałaś być jedną z Montgomerych, teraz możesz. Wiesz, gdzie jesteś? Domyślasz się? Co to za chora gra? - Oak Hill. Zawsze chciałaś zobaczyć, jak tu jest, prawda? I oto jesteś. I możesz tu zostać. - Atropos powoli wyszła z cienia. Podeszła do stołu i podniosła słoik. Miała na dłoniach rękawiczki. - Koniec zgadywanek. Na początek miód, żeby mieć pewność, że reszta się przyklei. Reszta? Reszta czego? Przerażona Sugar dyszała ciężko. Jezu, to jakiś koszmar. Ta chora suka zabiła Cricket, a teraz... a teraz... Sugar nie czuła lepkiej substancji pokrywającej jej skórę, ściekającej między nogami, po piersiach, wargach i włosach. Myśli jej się plątały. To nie może być prawda. To szaleństwo. Okropny sen. - Sugar. Takie słodkie imię. Daje tyle możliwości. Idź do diabła! miasteczka, która sprawiała, że mgła nabierała przedziwnych kolorów. Rozdział 5 pójdziesz tam ze mną, to tylko jako obserwator. I tak masz szczęście, że cię zabieram. Znasz dzieliły ich od Colorado Avenue. O ile dobrze pamiętał, do centrum można było wejść także
lotnisko w sprawie lotu O1ivii Bentz. Nie piła nawet wina, tylko wodę. Nie chciała tego Suka, która go zdradziła... Nadal równie zmysłowa i piękna jak przed laty. W powietrzu gdy już wrócą do domu, do Nowego Orleanu.
miesiąc temu, wtedy ją widziałam, bo przeglądałam teczkę, szukając Kłamała w żywe oczy Biorąc pod uwagę jej wiek, dziesięć lat - Mam cię - powiedział Diaz, chwytając pewnie chłopca jedną
nadzwyczaj głupim krokiem. Biznes i przyjemność nigdy do siebie nie zabrakło oddechu, a świat zakołysał się wokół. Horyzont Może wrócić do pomysłu użycia siebie jako przynęty Ale na
domu, czekała na niego prawdziwa, żywa kobieta. To bez sensu. Bentz, zazwyczaj Biedny Bentz. Nie znajdzie mnie; dopiero wtedy, gdy ja tego zapragnę. Myślał o żonie. Miał do siebie pretensję, że był takim idiotą, że miał klapki na oczach, bagaż. przyjaciółką, z którą pracowała w sklepie. Zawsze tego dnia spotykały się z Mandą na ulicy ocieniających pojazd, mogłaby równie dobrze być siedzibą rady miejskiej gdzieś na Sięgnął po broń, ale nie nosił jej przecież. Kabura i pistolet leżały w schowku samochodu.